poniedziałek, 23 lipca 2012

46. Wstyd...

Dziś krótko. Ręce mnie bolą. Omachałem się jak głupi na basenie. Nigdy chyba tyle jeszcze na raz nie przepłynąłem. A! I noga też mnie boli, naciągnąłem.

Tyle. CKM.

Obiecana ostatnio piosenka z lat mojej młodości. Słuchałem już wtedy normalnych zespołów, głównie Queen, ale cóż... się było wydarzyło i trudno :) Choć i teraz jest w tym jakiś magnetyzm.

Przepraszam.



Lataliśmy z kumplem po wiosce i jeden to był Divan a Drugi Elfin. I ciągle kiwałem głową.

Jeśli ktoś jest tu pierwszy raz, niech się nie przestraszy tej piosenki. Zazwyczaj są lepsze :)

Do następnego!

wtorek, 17 lipca 2012

45. Ładnie było






Po raz pierwszy chyba rzuciłem tyle zdjęć. Przepraszam za jakość, ale trzeba było szybko cykać, a w telefonie aparat mam niespecjalny. W takich chwilach cieszę się, że mieszkam tu, gdzie mieszkam. Cisza i spokój.

Dobra. Tyle. Chciałem się tylko pochwalić, jak ładnie mam dookoła domu :) Czas na CKM.



Piosenka pochodzi z pierwszej płyty z 1969r., "In the court of the Crimson King" (swoją drogą, kto choć trochę łapie się w muzyce klasycznej, powinien przy tym tytule się uśmiechnąć). MOtywy przypominają trochę nieco inny klasyk rock and rolla, mianowicie "Dziewczynę o perłowych włosach". Piękna, spokojna melodia, świetna do uspokojenia się przed snem.

Następnym razem w CKM wielki, wielki hit, którym cieszyłem się jak dziecko mając około 11-12 lat.

Do następnego!

poniedziałek, 16 lipca 2012

44. TeFałPe Błe

Kochana rzetelna, patriotyczna polska telewizja publiczna. Tour de Pologne się kończy, a transmisji na żywo ani widu, ani słychu. W otwartych kanałach Pancerni (uwielbiam, ale nie dzisiaj), a na TVP Sport, jakieś idiotyczne lokalne zawody jeździeckie. Szkoda tym większa, że jeżdżą dzisiaj właściwie u mnie na podwórku, w Krakowie i Wieliczce. I takie wielkie reklamy, że jest, taka pompa, że UCI World Tour, loterie, nagrody i inne dupeszwance. Ale żeby pokazać, to nie ma bata. A wsadźcie sobie ten swój abonament wydawany na premie dla prezesów i innych ważniaków. Płacić i nie oglądać? to tylko u nas. Zamiast tego leci jakiś program o igrzyskach, złote chwile. Kochajmy TVP.

O. Teraz zaczynają. Ale startu to chamy nie pokazali. Zrobili z piętnaście wywiadów, pogadali z jakimś ważniakiem ze związku, po czym powiedzieli, że za chwilę start, a potem się wyłączyli. Nawet w internecie nie znaleźli miejsca na kolarzy. Eeeee... Szkoda gadać.

Taaaa. Transmisja na żywo i wywiady, wywiady, przebitki z poprzednich etapów. Szlag może trafić... Nie można nawet okienka zrobić małego z widokiem z trasy? Nieee, po co. Wywiad w studiu polowym i lansowanie telewizyjnej Corvettte'y Stingray. O i reklama. Trwa to już 15 minut, a wyścigu nie zobaczyłem ani sekundy. Ciężkie słowa się cisną na usta, ech...

Dobra, starczy mękolenia. Trzeba nam muzyczki. Dzisiaj zasuwając na łopacie przed domem usłyszałem to w trójce. Dość ciężko się rozkręca, ale potem łapie tempo w miarę. Taka sobie pioseneczka. Sam zespół Queens of the Stone Age powstał w 1997r. w Californii, grają coś, co zwie się stoner rockiem i swoje ewolucje stylistyczne na temat takich zespołów jak Black Sabbath, także alternatywy współczesnej. Przynajmniej tak mówi wikipedia. Da się słuchać. Tylko teledysk dziwny. Nie podoba mi się. Lubię dziwne rzeczy i filmy, ale takie w stylu dziwności Offspringa.



A Wieliczki to mi już nie pokażą, bo już tam nie pojadą. Zbóje.

Do następnego!

sobota, 14 lipca 2012

43. Tak się tym snem zmęczył, że się obudził.

Jestem przeokropnym leniem (też mi nowość). OD początku wakacji zbierałem się, żeby cokolwiek skrobnąć. Nawet kilka razy siedziałem z otwartym panelem pisania postów, ale nie mogłem nic a nic z siebie wykrzesać. Lato w pełni, batalia o rower dobiega końca (oby), a przez cały rok szkolny nie przeczytałem tylu książek, co przez pierwszy tydzień wakacji (brawo bić!).

I tak, jak się ma za dużo czasu, wymyśla się za dużo głupich pomysłów. A co mądry Suchoń zrobił? A czytając książkę zasysał szklankę i w pewnym momencie trochę przesadził. A już pomysł z odciąganiem kubka na siłę, zamiast wpuszczeniem powietrza był całkowitym niewypałem. Efekt - blednące już na szczęście kółko dookoła pyska. Ale mina mamy, która, gdy mnie zobaczyła, myślała, że mnie jakaś choroba atakuje i mocno się przestraszyła, była bezcenna.

CKM. O ile wszystko (EDIT: zapomniałem dopisać dalszej części tego zdania, wstawiam tak, jak miało być) wyżej napisało mi się łatwo, szybko i raczej bezboleśnie, to teraz muszę się chwilę zastanowić.



Piosenka pochodzi z płyty "A night at the Opera" z 1975r. Chyba najlepszej, a przynajmniej jednej z 3 najlepszych płyt Queen. Opowiada o grupie astronomów, którzy w roku 39. (nie wiadomo, którego wieku) polecieli szukać innej planety dla mieszkańców umierającej Ziemii. Wrócili po stu latach, w zupełnie innych czasach, gdy wszyscy ich znajomi i krewni już nie żyli. Inspirowana Teorią Względności A. Einsteina. Zalatuje country, ale od Queen można kupić chyba wszystko (oprócz ich wypadu w pop w latach 80, ale i on jest o wiele lepszy, niż ówcześni "rywale").

Do następnego!

PS. Tytuł - Ostatni wers wiersza "Leń" J. Brzechwy.