środa, 13 czerwca 2018

79. Przydałoby się trochę luzu w tym smutnym jak... no.

Strasznie poważni jesteśmy. Mało w nas dystansu do siebie, wszyscy sztywni jak widły w gnoju. Zażartuj sobie personalnie z Polaka, nawet delikatnie i taktownie, to coś tam się uśmiechnie z zażenowaniem, niby spoko, ale w jego serduszku już rodzi się taka mała niechęć, mówiąca mu: "Poczekaj, poczekaj, jeszcze zobaczymy, kto się będzie śmiał". Wróci do domu i wraz z żoną obrobią ci zad do siedmiu pokoleń wstecz. Potem powiesi sobie twoje zdjęcie na tarczy do rzutek lub naklei na pierwszej z brzegu, zabranej córce lalce i pocznie z zapałem dziurawić gwoździem lub innym bolcem. Poprzysięgnie vendettę godną Cosa Nostra. "A na całe Kargulowe plemię i pole spuść, dobry Panie, wszystkie plagi egipskie." A zażartuj sobie jeszcze przy innych ludziach, to możesz śmiało liczyć na szczerą i czystą nienawiść przez najbliższy milion lat.

Uczymy się tego już w szkołach. W mojej podstawówce i gimnazjum, wiejskich szkołach, królowało prawo pięści. Brylowali w tym osobnicy o raczej małym rozumku, którzy każdy dowcip w swoją stronę kwitowali duszeniem, sążnistym kopem w dupę, albo przynajmniej solidnym tarmoszeniem za bety. Jeśli ktoś się z ciebie śmiał, to oznaczało że jesteś słaby, tracisz respekt. A jak utrzymać poważanie wśród ziomków? No przecież, że "siłom"! Co ciekawe, taki światopogląd udzielał się wielu, myślałby kto, inteligentniejszym personom. W rezultacie rosły wśród nas kompleksy i sami sobie wpychaliśmy w tyłki coraz większe i sztywniejsze kije. Ci, co potrafili błaznować albo śmiać się z siebie, byli pośmiewiskiem, ofiarami losu. Nie tylko w tej jednej klasie i szkole, co można wywnioskować z obserwacji tego, co się ostatnio w Polsce dzieje.

Teraz poczuciem własnej rewerencji niebezpiecznie zbliżamy się do standardów USA, w których to potrafią się sądzić absolutnie o wszystko, nawet o to, że wypowiadając zdanie oskarżony patrzył się w stronę powoda/powódki (vide sprawa Morgana Freemana). Do standardów powoli przekraczających granice wszelkiego absurdu. Co gorsza, coraz częściej znajdują się w społeczeństwie adwokaci (osób lub instytucji), którzy lepiej wiedzą czy dany żart/wypowiedź/dzieło sztuki kogoś lub coś obraża. Spróbujmy chociażby opowiedzieć dowcip o Karolu Wojtyle. Ot, choćby wypuszczony jakiś czas temu przez Saturday Night Live skecz o teleturnieju z udziałem kilku papieży Od razu włączają się do gry tego typu lub gorsi "obrońcy uciśnionych".

A jeszcze 20 lat temu było zupełnie inaczej. Czy teraz do sławy przebiłyby się zespoły w swojej formule do cna pastiszowe, obśmiewające, jak na przykład Big-Cyc? Dziś podobne im zespoły to nisza, a "Makumbę" i nie tylko znała cała Polska (jednak kwestię tego, ile osób tak naprawdę rozumiało, o co w tej piosence tak naprawdę chodzi, litościwie przemilczę). Spójrzmy na działalność kolejnego ówczesnego muzyka a teraźniejszego posła - Pawła Kukiza, który zanim oddał się na służbie w służbę Ojczyźnie, przewodził zespołowi o jakże zgrabnej nazwie "Piersi" (i znowu - kto by na to pozwolił w 2018r.?). W 1992r. zespół ów wydał płytę o lotnym tytule "Piersi". Ścieżką nr 3 na tym krążku jest piosenka "ZCHN zbliża się" - sto kilo obrazoburczej szydery w polskiej muzyce. Śpiewana na melodię pieśni kościelnej "Pan Jezus już się zbliża" i opisująca przebieg kolędy w domu podmiotu z wielce efektownym finałem, w którym ucierpiał bogu ducha winny Mruczek, Toyota i pobliski płot, aż prosi się o jakiś pozew zbiorowy od jakiegoś Koła Przyjaciół Rodziny Radia Maryja lub innego, podobnego czarciego pomiotu.

Mało tego, w wyborach parlamentarnych na sejm I kadencji w 1991r. z 10. wynikiem na 111 zarejestrowanych komitetów, uzyskując 3,27% głosów, 16(!) posłów do sejmu wprowadziła... Polska Partia Przyjaciół Piwa! Kierowana przez Janusza Rewińskiego dość szybko rozpadła się na dwie frakcje: Małe Piwo (której jednym z trzech członków był TEN Krzysztof Ibisz) oraz Duże Piwo. Twór niosący na banerach hasło wyborcze "Jak wypić to piwo" oraz slogany, że piwo nie jest ani ciemne, ani jasne, jest po prostu smaczne jawnie strugał głupa z świeżo ustanowionego ustroju wyborczego i zawojował serca wielu Polaków rozczarowanych transformacją ustrojową. W ogóle mam wrażenie, że czym nam jest gorzej, tym lepiej z poczuciem humoru. W czasie okupacji powstała na przykład piosenka "Siekiera, motyka",do której słowa napisała Anna Jachnina. To w PRL-u swój rozkwit miał polski kabaret: Starsi Panowie, Piwnica pod Baranami, Dudek, Owca, Elita, w późniejszym czasie Tey, Wały Jagiellońskie, Kabaret Olgi Lipińskiej. Wtedy powstało 97% śmiesznych rodzimych komedii. Kiedy zrobiło się lepiej, potrzeba rekompensowania sobie trudów życia humorem osłabła, a kiedy do głosu dochodzi, a w zasadzie doszło moje pokolenie, nie pamiętające już tamtych czasów (za to bardzo przemądrzałe i pewne siebie, skłonne do pochopnych osądów, przewleczone przez opisywane przeze mnie powyżej szkoły), robi się naprawdę nieciekawie. Dodajmy do tego kompletny upadek kultury wysokiej (a nawet i tej średniej) i mamy tę oto kupę w której tkwimy dzisiaj.

Nie bójmy się śmiać z siebie samych. Zdrowa dawka dystansu nigdy nikomu nie zaszkodziła i nie zaszkodzi. Polaku, niczego nie stracisz, jeśli pozwolisz innym z siebie pożartować, nie ubędzie Cię w jakiś magiczny sposób, śmiem twierdzić, że wprost przeciwnie. W oczach wielu urośniesz do rangi "wporzo gościa", który ma trzeźwe, zdrowe podejście do świata i życia, umiejącego odpowiednio ocenić i uporządkować wartości. Z takimi ludźmi naprawdę milej spędza się czas. Życzę Ci tego, Polaku, byś takim się stał, byś dzięki braku spiny dłużej, luźniej i szczęśliwiej pożył. Cytat z "Chłopaków (...)"zawarty w tytule z biegiem czasu staje się jednak życzeniem otyle mocniejszym o ile coraz bardziej płonnym.



Tak, o ten film (a zwłaszcza ten fragment) też w każdej chwili może wybuchnąć afera.

Pierwszy post od trzech lat... Powrót na Bloggera jest ciężki. Wszystkie zaprzyjaźnione blogi już zdechły, wszystkie znajomości rozpłynęły się jakoś w czasoprzestrzeni. Szukać nowych? Odnawiać stare? Hmm... personalne namiary mam tylko na jedną osobę. Czy wystarczy czasu? Chęci? Czas pokaże. Zanim napisałem ten post, przeleciałem chronologicznie przez ten mój przybytek. Dość płynnie ewoluował z formy sprawozdawczej w felietonową. Nie do zniesienia dla mnie teraz jest moje ględzenie w każdym kolejnym poście, jak to nie zacznę w końcu regularnie pisać. Hyh.

Do następnego!