środa, 20 czerwca 2012

42. W klatce normy

Czerwiec ledwo co się rozkręcił, już dogorywa. Upał nieziemski, duchota, brakuje takiej fest-burzy, żeby trochę odświeżyć atmosferę.

Całe to euro zaczyna mi bokiem wychodzić, zwłaszcza, kiedy stoję w zatłoczonym autobusie przezacnej linii 304. Klimatyzacja rzęzi i pluje, ale nie ma bidula szans, żeby się wyrobić. Sam autobus też stoi i się grzeje, bo akurat z hotelu robią wypad Azurri i muszą mieć całe miasto wolne do przejazdu, żeby się nie zatrzymywać. 10 minut stania na przystanku. Niech dostaną łomot w ćwierćfinale i wreszcie się wyniosą!

Wyżaliłem się, teraz z dawna obiecywana refleksyjna część.

Wsiadam ja Wam niedawno do busa po próbie orkiestry, przelatuje przez moją wioskę i jedzie dalej na inną wioskę, ale kursuje tam rzadko, więc w busie kupa miejscowych stamtąd. Jak to starsi ludzie ze wsi, rozmawiają dosyć głośno, co jakiś czas śmiejąc się rubasznie. W pierwszej chwili myślę sobie "kurde, ale się drą". Troszkę się złoszczę. Ale potem przychodzi myśl nieco głębsza. Kurcze, przecież to właśnie oni są w porządku, nie moja postawa. Przecież oni właśnie ROZMAWIAJĄ!. Tak po prostu, normalnie, po ludzku, bez obciachu rozmawiają.

My młodzież jesteśmy subkulturą tak do cna zakompleksioną, wszędzie widzimy siebie w sytuacjach, w których robimy z siebie idiotów w oczach otoczenia i boimy się czegoś takiego, unikamy wszelkiego wychylania się z okna pociągu norm, bo możemy przygrzmocić łbem w słup. W dodatku zapuściliśmy tak głębokie korzenie w wirtualny grunt, że dla nas zwykła rozmowa jest jakąś całkowitą abstrakcją. To jest coś dziwnego, dla nas niepospolitego. Mało tego, mamy taki bojowy charakter, że to nas wręcz irytuje, wtedy padają słowa tego typu, co moje, zacytowane wyżej, we wstępie. To jest przerażające. Jak my będziemy się porozumiewać za kilkanaście, kilkadziesiąt lat? Boję się tego.

Wielu powie, że Suchoń postradał zmysły, że dziermoleje, dziadzieje et cetera, et cetera. Ale zachęcam do rozmawiania (ha, ja głos ludu z taką potężną siłą perswazji, że oh-oh :p). Rozmawianie jest dobre.

Jeśli już przebrnęliście do tego momentu, ad libitum zachęcam do posłuchania piosenki niżej. Także jeszcze tylko chwila i koniec :)

Śliczna ballada z płyty Piece by Piece, drugiej płyty Katie Meluy (Melui, Meluły, kurde, nie wiem :)) z 2005 roku. Ujęła mnie melodyjnością, no i ten głos :)



Do następnego!

piątek, 8 czerwca 2012

41. Prawie koniec

Czerwiec się rozkręca. W szkole muzycznej wszystko już zdane. Bić brawo! :) Oczywiście nie poszło tak, jak pójść miało (dziękujemy za klimatyzację, która nigdy nie jest na chodzie), po pierwszym utworze było super. Wszystko, co miało nie wyjść, nie wyszło, nic więcej, wszystko zgodnie z planem :) Ale już w drugim (wymagającym kondycyjnie) duchota i skwar dały się we znaki, a w trzecim wysiadłem całkowicie. Piątkę niby dali, ale nie taką, jak chciałem. Byłem przygotowany lepiej. Ale trudno, poszło.

A w kraju? Nasi przesrali wygrany mecz, a T80 rozjechało Skodę 105.

Na dziś tyle, obiecuję, że następna notka będzie dłuższa, z refleksją, mam temat, ale dzisiaj jest za późno, nie myślę już. Opiszę też to, jak mówili o mnie w Radiu Kraków :).

A w CKM zasłyszany w ww. radiu zespół (Polacy!!!) klasy MIĘ-DZY-NA-RO-DO-WEJ! Grają power metal, a zwą się Pathfinder. Właśnie wydali drugą płytę. Niesamowite, pełne brzmienie i utwory wręcz przepełnione pomysłami. Tka powinien brzmieć Sabaton (przy całym szacunku i uwielbieniu z mojej strony dla nich). Zwróćcie uwagę na to przepełnienie pomysłami. No i takie hardkorowe szycie na perkusji i shredding gitarowy , których nie cierpię, tu pasują wprost idealnie. Całość brzmi pięknie! A z resztą, co będę gadał, słuchajcie! Najlepiej całego, mimo, że długie.



Do następnego!