niedziela, 18 marca 2012

30. Wiosna, panie sierżancie!

Ciepło. Pierwsze wyjście w krótkich gaciach, Pierwszy opieprz zebrany za chodzenie w krótkich gaciach. Pierwsze wiosenne granie na Orliku. Guma mocno oddaje ciepło. Bleh.

A co cieszy? Oprócz słonka, zwycięstwo (Brawo Kasia, Ania, Kuba!) w festiwalu młodzieżowym CK-Art, nominacja do szczebla wojewódzkiego.

No i mimo, że nie było mnie tu dłuuugi, długi czas, nie mam zielonego pojęcia o czym by tu naskrobać. Niby tyle się działo, a w łepetynie pustka. Zakładając bloga postanowiłem też sobie, że nigdy nie napiszę tu recenzji książki/filmu/gry itede, itepe. Przed chwilą prawie to postanowienie złamałem. Aby mnie dalej nie kusiło, postanawiam w tym miejscu na dziś zakończyć. Tak, żebyście wiedzieli, że żyję jeszcze.

A w CKM piosenka, która na pozór wydaje się całkiem zwyczajna. Zyskuje, kiedy człowiek mocno w nią wsłucha. W wszystkie te dźwięki w tle, pozornie nieistniejące, usłyszane dopiero za 3-4 razem. Najlepiej "wchodzi" około dwunastej, pierwszej w nocy, jak człowiek leży w łóżku z słuchawkami na kłapciatych i się wsłuchuje. Powstała w 1982 roku. Przepraszam za obcięty początek.



PS. Tytuł zapożyczony. Kto wie - ten wie. Kto nie wie... ma problem :) Niech poszuka.

1 komentarz:

  1. co do conversów zgadzam się :) ale przyznaje że warte są ceny bo nie rozwalają się po miesiącu jak inne trampki :) a masło, no cóż mega pychota :)

    OdpowiedzUsuń