czwartek, 27 września 2012

54. ...i nawet księżyc dziś dupą do nas świeci

Choróbsko przechodzi. powoli, ale przechodzi. W klasie w porywach do 10 osób. Jedna jedna-trzecia na wycieczce, druga jedna-trzecia nie wiadomo gdzie, a trzecia jedna-trzecia musiała siedzieć w szkole i nudzić się, jak mopsy, bo nic się nie działo. No i siedzieliśmy jak te śląskie dzieci na hałdzie (od razu prostuję, nie mam nic do Ślązaków, jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, ale o tym innym razem).

Wracałem dzisiaj z koleżanką z dawnej, gimnazjalnej klasy busikiem do domu. Gadka-szmatka, zeszło na wspólnych kolegów i koleżanki. No i jestem wstrząśnięty (a nawet zmieszany). Otóż, opowiadała mi o jednym takim, co zawsze był, co tu dużo mówić, wiejskim zabijaką :) Łysy, zawsze pokancerowany, zero kultury, zero wiedzy, liczyły się fajki, libacje, przekleństwa, popisy na lekcjach przed fumflami i tym podobne. Znacie ten typ. Otóż kolega ów ostatnio został spotkany przez ww. koleżankę. I co? Gość czyściutki, pachnący, ubrany, rozmawia jak człowiek. Zdał prawko, jedzie do Niemiec pracować na samochód. Nie uwierzyłbym. Drugi podobny również wyszedł całkiem na ludzi.

Natomiast szmacą się wszystkie wzory cnót z gimnazjum. Wszyscy święci stłukli swoje aureole, pokazali palec i poszli na bibę. Z osób palących w liczbie mniej-więcej pięciu na trzydzieści, zostało troje-czworo NIEPALĄCYCH. Dramat. O tym, jak często ci ludzie są w stanie upojenia alkoholowego i co potrafią wyprawiać, szkoda nawet pisać. Przykładowo, rzucają sport na rzecz fajek, alkoholu i imprez. Szkoda.

Trzymają się ci, co byli jakby po środku, w tym i ja. Nie byłem aniołkiem, czasem nawet w gimnazjum mieli ze mną sporo problemów, mniej i bardziej poważnych (za jedną sprawę mógłbym nawet odpowiadać prawnie), ale generalnie wiedziałem, kiedy powiedzieć "basta". Teraz też tak jest. Pójdę na imprezę, wypiję, ale bez szaleństw (delikatne odstępstwa od reguły, które co poniektórzy mogliby mi wytknąć, owszem, zdarzały się, ale nikt nie jest doskonały). Podobnie kilkoro tych znajomych.

Postrzeliła mnie myśl, że tym kozakom już się wyskoki znudziły, natomiast ci, którzy dawniej byli święci, teraz zachłysnęli się "wolnością". Pozostaje mieć nadzieję, i tego im życzę, żeby im się też w końcu odmieniło. Gdyby ktoś mi podał taki scenariusz kilka lat temu, to bym go wyśmiał i wysłał do pedagoga :). A kolega Patryk (który jeszcze w podstawówce przewidział, że Vettel będzie mistrzem świata) mówił: zobaczysz, oni (kozaki) jeszcze wyjdą na ludzi. I co? Świat na głowie nam staje i nawet księżyc dziś dupą do nas świeci, jak już rzekłem wcześniej.

Koniec smętnych rozmyślań, za materiał do refleksji dziękujemy dzisiaj Oli. Czas na piosnkę. A tu... Jak by mnie kto nie znał, to by pomyślał, że jestem totalnym bezguściem muzycznym. Ale będę tego bronił krzesłem, nogami, rękami, będę pluł, gryzł, drapał, bił i kopał. A dlaczego? Bo to dobra piosenka jest. Przede wszystkim chwytliwa, skoczna, bogata muzycznie (posłuchajcie głośno, akordeonista jest naprawdę niezły). Chórki, rytm, instrumentarium, wszystko tam gra :). I nawet całkiem dobrze zaśpiewana. Jasne, że naiwna, ale czego wymagać od hitu na lato. Ale przede wszystkim siada w głowie i nie chce wyjść. A to recepta do rozpoznawalności. Wydane toto było w styczniu 2011 roku w Brazylii, a na świecie w kwietniu i błyskawicznie zawojowało praktycznie całą Europę. Holandia, Szwajcaria, Francja, Włochy, Luxemburg, no i oczywiście Polska. Tam to był (i chyba nadal jest) hicior numero uno.

Dobra, dajmy Gustawowi zaśpiewać ;)



Do następnego!

Tytuł: twórczość własna, dość spontaniczna, ale mi się podoba :)

2 komentarze:

  1. nawet ubrany był? o proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy potrzebujesz pilnej pożyczki na opłacenie rachunków lub spłacenie długów, jeśli tak
    możesz skontaktować się z firmą pożyczkową, która pomogła mi z moją pożyczką w wysokości 50000 USD, możesz skontaktować się z nią pod adresem renzzgodfrey70@gmail.com w celu uzyskania pożyczki lub wysłać SMS-a na numer: +2349033667873 lub

    WhatsApp nas dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń